Pierwsi przeciwnicy mojego startowania
Mierzenie się z nowymi wyzwaniami to nie tylko element kompetencji zawodowych. To również odporność psychiczna, ale i prawdziwa rozterka duchowa. Moje decyzje o kandydowaniu nie każdemu się podobają. Czy może i oni zmienią decyzję?
Rodzina moja (kochana żona i syn na zdjęciu obok) jest wielkim przeciwnikiem mojego włączania się w ten „brudny świat polityki”. W opinii mojej żony są to same kłopoty, wyrzeczenia i nieustanne zaniedbywanie rodziny (spotkania, narady, kolacje itp.). Może to zabrzmi zbyt patetycznie ale ktoś musi wypełniać społeczny obowiązek pomocy innym, budowania państwa obywatelskiego i reprezentowania mieszkańców w poszczególnych Radach. Wydaje się to chore, ale taki wariant mojego dalszego rozwoju sobie wybrałem. Zbyt długo tylko obserwuję szarą rzeczywistość naszego miasta, by stać dalej z boku. Chciałbym coś zmienić, poprawić, wprowadzić coś nowego. To czego uczę młodzież, chciałbym wykorzystać dla rozwoju Głogowa. Bycie Radnym jest powołaniem, ale może być też satysfakcją, że ma się realny wpływ na rozwój lokalny i można go stymulować. Nie jestem marionetką, mam swoje zdanie i z pewnością nie będę tylko „guzikiem” przyciskanym przez innych.
I tego się moja rodzina najbardziej boi.